film nie jest zachwycający jeśli chodzi o treść. trudno to nawet tłumaczyć czasem jego powstania, dreyer w swych "zapiskach z dziennika szatana" zawarł znacznie pełniejszy obraz męki, choć zrobił to znaczcie krócej i poradniej od zecca'i. film ten przypomina jasełkowe dziecięce zabawy. w istocie jest to bardziej teatralna sztuka, aniżeli pełnowartościowy wytwór na miarę dziewiątej muzy.
film warty polecenia dla tych, którzy interesują się historią ekranizacji pasji chrystusa, nie koniecznie w krwawej wersji dla niedorozwiniętych emocjonalnie, choć jedna scena przeraziła mnie wielce. mianowice scena rzezi niewiniatek w ktrej brały udział niemowlęta[!!], były niemal rozszarpywane na oczach, choć było to jedynie pozorowane wprawiło mnie w osłupienie i grozę. głownie z tego powodu bradzo krytycznie odnoszę się do tego filmu, pozostawia wyjątkowy estetyczny niesmak.
również warto go zobaczyć, aby odszukać reminescencje obrazów botticeliego.
jakkolwiek film mi się nie podobał
"trudno to nawet tłumaczyć czasem jego powstania, dreyer w swych "zapiskach z dziennika szatana" zawarł znacznie pełniejszy obraz męki, choć zrobił to znaczcie krócej i poradniej od zecca'i"
Tak, 20 lat później.
Ten film to można porównywać do filmów Mélièsa, w tym samym czasie powstaje Podróż na księżyc, o wiele zresztą krótszy. Dreyer to już kolejna epoka w dziejach kina, początek XX wieku to są czasy jego pionierów. Jestem pewien, że pierwsi widzowie tego filmu oglądali go z rozdziawionymi buziami, bardziej zafascynowani niż my teraz np. Grawitacją, którą za jakiś czas też ktoś skrytykuje, porównując efekty specjalne z jakimś nowszym filmem.